Lobos to mała wyspa, która należy do archipelagu Wysp Kanaryjskich i znajduje się 6km na północny-wschód od Fuerteventury. Jest bardzo mała, bo nieco ponad 4,5 km kwadratowych. Wiele osób mówi, że niczego tam nie ma i w sumie to nawet nie warto tam płynąć. Czy rzeczywiście tak jest? Co można robić na Lobos, jak tam dotrzeć i jakie mam wrażenia po pierwszych odwiedzinach?
Dlaczego Lobos to Lobos? Historia o fokach, rybakach i ogólnie parę słów o wyspie.
Nazwa wyspy wzięła się od mniszki śródziemnomorskiej (to taki rodzaj foki), której nazwa to lobo marino. Jeszcze nie tak dawno temu przypływały one na Lobos, aby wychować swoje potomstwo. Niestety miejscowi rybacy je stamtąd przepędzili, ponieważ kradły im ryby i nie mieli przez nie co łowić. Później stała się bardzo smutna rzecz. Foki były zabijane i pozyskiwano z nich tłuszcz, z którego robiono specjalny olej. Z tego powodu tych mniszek już prawie nie ma na świecie. Jest to gatunek zagrożony wyginięciem. Co do rybaków to od 1968 roku nikt nie mieszka na stałe na Lobos. Teraz przypływają tam tylko turyści i ludzie, którzy na wyspie pracują.

Lobos to prawie płaska wyspa. Najwyższe wzniesienie ma tylko 127 metrów nad poziomem morza i jest to Montaña de la Caldera. Przypływa się tam najczęściej jakimś speed water taxi do mini portu El Muelle. Jest też port Na wyspie znajduje się jedna mała wioska o nazwie Puertito. Są tam opuszczone domy i jedyna na wyspie restauracja. Przy porcie znajdują się toalety oraz takie muzeum fok, można poczytać o historii wyspy.
Jak dotrzeć na Lobos?
Przeprawa odbywa się drogą morską z portu w Corralejo. Jest tam mnóstwo budek firm oferujących wycieczki na Lobos. Są katamarany, na których oferowane jest jedzenie, atrakcje, kilkugodzinny rejs, snorkeling, supy, sporty wodne, zejście na Lobos, są też małe promy, albo speed water taxi, czyli najtańsza opcja, którą wybrałyśmy my.
Speed water taxi – najtańsza opcja, którą wybrałyśmy
Przepłynięcie speed water taxi to bez wątpienia najlepsze co nas spotkało na tej wycieczce. Właściwie to najlepszy był powrót innym taxi niż przypłynęłyśmy. Ale zacznijmy od początku. Speed water taxi to opcja najtańsza i kosztowała nas 16 euro od osoby w obie strony. Jeśli dobrze poszukacie to da się wyrwać taxi za 14 euro. Pisząc 'dobrze poszukacie’ mam na myśli po prostu przejście się koło portu i sprawdzenie po ile kto oferuje wycieczkę. My dałyśmy się trochę namówić takiej miłej i sympatycznej Pani z Polski, która nas zagadała i próbowała wcisnąć rejs katamaranem. Nie pamiętam jaka to była firma. Bilecik był z FuerteCharter, ale budka była inna.
Oprócz tego, że to opcja najtańsza to na dodatek gwarantuje mnóstwo innych wrażeń. Mam namyśli przypływ adrenaliny, kiedy kierowca speed water taxi robi show i skacze pojazdem pływającym po falach oceanu. Niby małe, niepozorne fale, ale jednak trzeba się mocno trzymać, żeby nie wypaść za burtę. Na dodatek żaden uczestnik wycieczki nie otrzymuje kapoka w przypadku, gdyby łódka jednak się wywróciła. No cóż, pozostaje liczyć na szczęście i mocno się trzymać.
Dużym minusem tej wycieczki było to, że wypływając powiedzmy o 14 musiałyśmy zdążyć na powrotną łódkę na 16:30. Dwie godziny to bardzo mało. Ten czas jest wystarczający jedynie na to, żeby posiedzieć na plaży, lub posiedzieć na plaży + iść do wioski Puertito. Przy wykupowaniu wycieczki zwróćcie uwagę na to czy macie ograniczony czas i czy macie narzucone z góry którą łódką macie wracać. Ze względu na krótki czas my udałyśmy się tylko na Playa de la Concha de Lobos. Z chęcią wrócę na Lobos po to, żeby wszędzie sobie pochodzić lub pojeździć tam rowerem. Tym razem ze względu na długość wycieczki nie było nam dane.
Najbardziej warta opisania jest trasa powrotna. Pan z naszej łódki nie miał już miejsc, więc zagdał do ziomka z innej firmy, żeby nas wziął. To była taka łódka-ponton. Zaraz załączę zdjęcie, żeby to zobrazować. Były miejsca siedzące, takie normalne z krzesełkami, niektóre dziewczyny siedziały na bokach tej łódki pontonowej, a my na samym przodzie. Było jakby luksusowo. Typek pokazał nam jak mamy siedzieć – wydawał się przy tym bardzo zrelaksowany. W rzeczywistości okazało się, że nie damy rady siedzieć tak jak on, ponieważ musiałyśmy się trzymać uchwytów i przypadkowego sznurka, który akurat tam powiewał, żeby nie wypaść za burtę. Było wesoło. Ta łódka podskakiwała zdecydowanie wyżej niż poprzednia i była szybsza. Z powodu prędkości i wiatru moja sukienka powiewała w powietrzu ukazując w tym samym czasie moje tyły w stroju kąpielowym. Dobrze, że nie miałam na sobie jakichś starych gaci, tylko stylowy strój bo byłby wstyd. Nie szło poprawić sukienki w trakcie podróży tym water taxi, ponieważ, gdybym to zrobiła to prawdopodobnie wylądowałabym za burtą. Na całe szczęście typo-kierowca zapytał się nas przed przejażdżką czy chcemy zostawić u niego swoje torby. Zgodziłyśmy się, miałam tam drona, a nie chciałam, żeby wylądował na dnie oceanu. Nie byłoby to zabawne, raczej tragiczne. Po jakichś 12 minutach od rozpoczęcia tej niesamowitej przygody dotarliśmy do portu w Corralejo. Bolała mnie cała lewa ręka – od trzymania się łódki oraz cały lewy bok ciała – bo jak łódka unosiła się w powietrze i skakała na falach, a później obijała się o ocean to równocześnie unosiłam się w powietrzu trochę ja i opadałam na tą łódkę. PS dziewczyny, które siedziały na bokach tej łódki pontonowej były całe mokre, my nie.
Zdecydowanie polecam speed water taxi, w szczególności te drugie i nie, nie jest to żart. Było super i z chęcią bym to powtórzyła.


Co zobaczyć na Lobos?
Kolejnym razem zamierzam przejść się dookoła wyspy, żeby zobaczyć wszystko pokolei. Wszystko da się zwiedzić w jeden dzień, a nawet w pół dnia spacerkiem. Z moich obserwacji wynika, że większość ludzi przypływa tam i tak jak my ostatnim razem idzie po prostu na plażę. Nie wiem z czego to wynika. Może z tego ograniczonego czasu wycieczki?
- Playa de la Concha – tam byłyśmy. Bardzo ładna plaża i nic więcej.
- Montaña de La Caldera – górka z wulkanu, który kiedyś tu wybuchał, najwyższe wzniesienie na wyspie, a właściwie część kaldery wulkanu. Widziałyśmy z daleka.
- Caleta del Palo – zatoczka powstała w skutek zapadnięcia wulkanu La Caldera pod wodę. Widać ją z Montaña de La Caldera.
- Puertito – Mała wioska, a raczej jej opuszczone budynki,
- Faro de Martiño – latarnia morska na północnym-wschodzie Lobos.
- Playa de la Arena – Mała plaża na północ od Puertito.
- Las Lagunitas – moczary, które są ważnym siedliskiem dla ptaków.
Czy na Lobos rzeczywiście nic nie ma?
Z opowieści innych ludzi można wywnioskować, że na Lobos niczego nie ma. Według mnie to zwykłe pomówienia. Na Lobos są plaże, jest miasteczko, jest mała kaldera wulkanu, na którą można wejść, latarnia morska. Wyspa jest mała, ale uważam, że warta odwiedzenia. Po środku wyspy znajdują się szlaki trekkingowe, które z chęcią przejdę następnym razem. Zachęcam również do obejrzenia mojej zapisanej relacji na Instagramie. Można tam zobaczyć na filmie jak wygląda Lobos.
Byłeś już na Lobos?







Leave a Comment