Chcesz wyruszyć w bałkański roadtrip i marzy Ci się Chorwacja, ale nie wiesz co warto tam zobaczyć i zjeść? A może jesteś studentem i zastanawiasz się nad erasmusem? Dzięki Wiktorii dowiesz się tego oraz innych ciekawych rzeczy. Przez prawie rok mieszkała w Chorwacji na erasmusie i podzieliła się ze mną swoim doświadczeniem. Sprawdź, czy może Ty też powinieneś wyjechać?
Wiktorię znajdziesz na Instagramie.
Jak znalazłaś się w Chorwacji?
Tak właściwie cały ten wyjazd to czysty przypadek. Ja do Chorwacji wyjechałam dzięki programowi erasmus. Przyznam szczerze, że słyszałam o nim od dziecka, ale nigdy tak do końca zdawałam sobie sprawy „z czym to się je”. Pamiętam, że któregoś dnia podczas zajęć na uczelni dwie moje znajome rzuciły hasło, że myślą właśnie nad takim wyjazdem, wtedy jeszcze nie miały wybranej destynacji, ale zapytały czy nie chciałabym jechać z nimi. To był pierwszy rok studiów i wizja opuszczenia domu na kilka dobrych miesięcy nieco mnie przerażała… Nie zdecydowałam się, stwierdziłam, że mam jeszcze trochę czasu i pojadę w bliższej czy dalszej przyszłości. Ale ostatecznie pojechałam! Dlaczego? Zaczął się koronawirus, kwarantanna goniła kwarantannę, a ja cały ten okres nie był najlepszym momentem mojego życia. Postanowiłam, że czas coś zmienić, tak właściwie już po czasie złożyłam papiery i… dostałam się. Koniec końców moje koleżanki zrezygnowały, a ja, mimo wątpliwości nie poddałam się i początkiem tego roku wylądowałam w słonecznej Chorwacji!
Ukończyłaś EF w San Diego i Miami. Co to jest i kto może z tego skorzystać? Czy trzeba za to płacić?
EF, a tak właściwie Education First to sieć szkół językowych na całym świecie, z których korzystać może każdy. To od nas zależy gdzie i na ile jedziemy. Ja wybrałam właśnie te dwie destynacje, a mogę zdradzić, że gdyby nie pandemia miałabym za sobą już mój trzeci kurs, ale co się odwlecze… Kilka lat temu zostałam ich ambasadorką i aktualnie zajmuję się między innymi promowaniem tych kursów. Organizuję różne spotkania, dodaje posty, odpowiadam na pytania, pomagam w rezerwacji itd. Niestety takie wyjazdy nie należą do najtańszych, ale jest to świetna opcja głównie dla młodszych osób, którym rodzice nie pozwalają na samotne podróże.
Czy warto wybrać się na erasmusa? Czy trudno się zakwalifikować?
Nie skłamię mówiąc, że była to najlepsza decyzja w moim życiu i powtarzam to każdemu, kto pyta czy było warto! Tego nie da się opisać i z czystym sumieniem mogę przyznać, że każdy kto lubi podróże, kontakt z ludźmi, innymi kulturami i Jest choć trochę odważny powinien tego spróbować! Ja też miałam obawy przed wyjazdem i podejrzewam, że w październiku przed moim drugim Erasmusem te obawy znowu się pojawiają, ale warto przełamać leki i rzucić się na głęboka wodę! Co do tego czy trudno się zakfalifikować – ciężko jednoznacznie stwiedzić, to wszystko zależy od uczelni, naszego kierunku (niektóre są mniej oblegane, a inne bardziej), ilości miejsc na danej uczelni itd. W moim przypadku nie było to szczególnie ciężkim zadaniem, ale znam tez takie osoby, które miały niemały problem mimo dobrych wyników w nauce. Mimo wszystko trzeba próbować! Jeśli nie uda się za pierwszym razem, są duże szanse, że ktoś zrezygnuje, a ty wskoczysz na to miejsce z listy rezerwowych!
Gdybym była młodsza i chodziła na studia sama wybrałabym się na erasmusa. Komu poleciłabyś, aby się tam wybrał i dlaczego warto? Jak dodałabyś odwagi komuś, kto się waha? Czego Cię to nauczyło?
Wydaje mi się, że to pytanie delikatnie pokrywa się z pytaniem wcześniejszym i ponownie powtórzę, że erasmus jest zdecydowanie dla każdego. Co więcej, nawet jeśli ma być to twoja pierwsza długa i samotna podróż, a na codzień nie należysz do najbardziej otwartych osób zupełnie się nie martw, bo to może być świetna okazja dla Ciebie, żeby nico przełamać swoje lęki. Jakkolwiek źle to nie zabrzmi, tak na dobra sprawę z erasmusa możesz wyjechać w każdej chwili, warto pamiętać, że masz taką „furtkę ewakuacyjną” w razie jakiś komplikacji, być może niektórym dodaje to otuchy, jednak ja uważam, że koniec końców każdy wyjeżdża z takiego stypendium przeszczęśliwy i w pełni zadowolony ze swojej decyzji. Natomiast przechodząc do ostatniej części pytania – ten wyjazd nauczył mnie zdecydowanie jeszcze większej odpowiedzialności, otwartości i dodał mi sporo odwagi. Wiecie, jakby nie było jesteś sporo kilometrów od domu, w początkowo obcym dla Ciebie mieście, z obcymi ludźmi, którzy zazwyczaj mówią w obcym języku. Początkowo to wszystko może być nieco przerażające i przytłaczające, ale z czasem staje się być normalnym, a po powrocie wszystko to, co kiedyś było Twoją rutyną wydaje się być dziwne.
Za czym tęskniłaś najbardziej podczas takich długich wyjazdów i jak sobie z tym radziłaś?
Jak mam być szczera to takich „rzeczy” nie było zbyt dużo, mimo, że tęsknota była moją największą obawą tuż przed samym wyjazdem i początkowo myślałam, że nie będę w stanie sobie z nią poradzić, z czasem okazało się być zupełnie inaczej. Oczywiście brakowało mi bliskich, ale to na tyle! Podeszłam do całej tej sytuacji dość zdrowo. W tamtym momencie nie myślałam, że jestem poza domem, że czegoś nie mam i czegoś mi brakuje. Przez te kilka miesięcy Chorwacja była moim krajem, Zadar moim miastem, pokój w akademiku moim domem, a wszyscy których poznałam moją rodziną. Co więcej każdego dnia działo się tam tak dużo, że nie miałam czasu na myślenie o tym co by było gdyby. Starałam korzystać się na maxa z każdego dnia i teraz z perspektywy czasu uważam, że się udało! Wyjeżdżając na tak długi okres nasza świadomość jest trochę inna, żyjemy w danym miejscu „normalnie” tak jak bylibyśmy w domu. Nie zastanawiałam się ile czasu mi jeszcze zostało i z jaką częstotliwością muszę wychodzić na plaże, żeby odpowiednio szybko się opalić… Oczywiście żartuję, ale mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli.
Co najbardziej spodobało Ci się w Chorwacji?
Luz… Zdecydowanie! W Chorwacji wszystko dzieje się „pomalo” nikt nigdzie się nie spieszy, wszyscy zawsze mają czas, a poranna kawa trwająca kilka godzin to zupełna rutyna! Początkowo nie mogłam się do tego przyzwyczaić, w końcu „my” nauczeni jesteśmy nieco innego życia – wszędzie szybko, biegiem, bo przecież zabraknie nam czasu, a tu zderzenie z rzeczywistością, trzeba było się przestawić bo inaczej byłyby nerwy na każdym kroku! Chociaż miało to też swoje minusy, zwłaszcza gdy przychodziło do poważnych spraw, biurokracji itd. Zresztą do tej pory próbuję dopiąć niektóre formalności związane z moim wyjazdem i cóż, Chorwatom się nie spieszy . Ale muszę przyznać, że to fajna odskocznia. Po kilku tygodniach sama się tego nauczyłam i zaczęłam tak funkcjonować. A dodatkowo wysokie temperatury, słońce, morze i palmy temu sprzyjają.
Twoje top 5 miejsc w Chorwacji, które trzeba zobaczyć to…
Oj to nie takie łatwe… uważam, że cała Chorwacja jest przepiękna i warta odwiedzenia, ale jeśli miałabym wybrać to… z oczywistych względów na pierwszym miejscu byłby Zadar, sentyment do tego miasta będę miała już pewnie do końca życia. Zaraz później Dubrownik! Zdecydowanie najpiękniejsze chorwackie miasto i myślę, że jedno z najładniejszych w całej Europie! Koniecznie bedac w Dubrowniku TRZEBA wybrać się na podziwianie zachodu słońca do parku Orsula, z którego rozciąga się przepiękny widok na starówkę! Poza tym kanion Zrmanje! Przed moim wyjazdem nigdy nie slyszałam o tym miejscu. Jest naprawdę bajecznie i w dodatku stosunkowo niedaleko od Zadaru! Trochę taki mały Wielki Kanion w sercu Chorwacji. Z nieco popularniejszych miast koniecznie należy zahaczyć o Omiš! Niewielka, kameralna miejscowość z przepiękna twierdzą Starigrad na szczycie góry, która powinna być zdecydowanym must see każdego turysty! Na koniec Zatoka Umarłych Hoteli – atrakcja znajdująca się niedaleko Dubrownika dla tych, którzy lubią takie klimaty. Ja chodząc po tym opuszczonym resorcie czułam się jak w The Walking Dead – ciekawe doświadczenie!
Co trzeba zjeść będąc w Chorwacji?
Jakich przysmaków udało Ci się spróbować? To była już moja któraś wizyta w Chorwacji tak więc ta kuchnia i specjały nie były dla mnie czymś zupełnie nowym. Wiedziałam też, że to nie do końca moja bajka. Chorwaci gotują dość tłusto i używają sporo mięsa. Dla mnie od czasu do czasu takie jedzenie jest w porządku, ale na co dzień jadłam raczej tradycyjne jedzenie – tu jakiś kurczak, ryż, warzywa itd. Podobnie też żywią się Chorwaci, dla nich np. ryba jest raczej od święta. Jednak dla osób, które jadą do Chorwacji w stricte turystycznych celach obowiązkiem powinno być zjedzenie burka czyli powiedzmy odpowiednika ciasta francuskiego z serem, szpinakiem czy mięsem; Ćevapčići – tradycyjnych kotlecików z mięsa mielonego; baklavy i sporej ilości owoców morza!
Czy jest coś, co denerwowało Ciebie w tym kraju/kulturze?
Wydaje mi się, że to co podałam jako wielką zaletę tego kraju mogę podać również gdy przychodzi do wad. Dlaczego? Tak jak wspomniałam ten luz w codziennym funkcjonowaniu jest jak najbardziej na plus, jednak naprawdę trzeba liczyć się z tym, że czasami jest go aż za dużo w momencie, gdy zależy Wam na sprawnym rozwiązaniu danej sprawy. Co jeszcze? W sekrecie zdradzę, że Chorwaci w rzeczywistości nie są wcale tak uprzejmi i życzliwi… znaczy są… w momencie, gdy mogą mieć z tego korzyści. Do tego stopnia, że poza sezonem kelnerzy nie mają zbytnio ochoty na obsługę klientów w restauracjach. My usłyszeliśmy kiedyś pytanie „czy aby na pewno chcecie tutaj jeść?”. Bo przecież komu by się chciało cokolwiek robic, w momencie gdy można wypić kolejną kawę (oczywiście bierzcie to z lekkim przymrużeniem oka)
O co nie zapytałam, a co chciałabyś powiedzieć?
Chciałabym przede wszystkim zachęcić każdą osobę, która to czyta do podejmowania ryzyka. Nieważne czy będzie to właśnie wyjazd na erasmusa, samotna podróż czy jakakolwiek inna decyzja, która miałaby przybliżyć go do spełnienia marzeń. I co ważniejsze, żeby podczas tego wszystkiego nie oglądać się na innych! Ja sama początkowo chciałam chociażby zrezygnować z mojego wyjazdu, bo osoby z którymi miałam jechać zrezygnowały, a przecież „samemu to strach”. Nic bardziej mylnego! Nie zastanawiaj się, pakuj walizki i jedź, świat czeka, a czasu nie cofniesz!
Leave a Comment